Dopadło i mnie, chociaż dosyć długo broniłam się przed tym pomysłem. Wspaniałe farbowane włóczki zawsze nabywałam u Yarn&Art, która ma spore doświadczenie w tej materii, nie było więc potrzeby farbować, albo tak mi się do niedawna jeszcze wydawało. A, że mi się tylko wydawało, okazało się, gdy natknęłam się na zapomniane włóczki w "nieodpowiednich" kolorach. Na szczęście były to włóczki wełniane. W dodatku namowy wspaniałej dziewczyny (to o Tobie, Cicha), która dopingowała i podsyłała linki, a także pokazywała swoje kolorowe dzieła, sprawiły, że i ja w końcu odważyłam się.
Do farbowania potrzebne są:
1. Barwniki. Ja użyłam barwników spożywczych, zakupionych na allegro, znalazłam ofertę 1zł za 5g. 5g to bardzo dużo, gdyż te barwniki są bardzo wydajne, nadają się jednak tylko do wełny. Wykorzystałam 4 barwniki czyli 4zł (zużyłam jednak bardzo niewielkie ilości).
2. Ocet, zużyłam około pół butelki Cała butelka - 3zł, kupujemy oczywiście najtańszy ocet spirytusowy.
3. Motki wełny - u mnie 2.
4. Rękawiczki, słoiki do mieszania barwników, miska do farbowania wełny, ale można użyć również np folii spożywczej.
1. Mój wybór padł na Cashmirę w kolorze różowym (nr 32) - dwa motki.
2. Przy realizacji pierwszej części farbowania korzystałam z tego źródła: http://www.dyeyouryarn.com/hand-paint.html.
3. Włóczkę przewinęłam w luźne "buchty" (to dla mnie nowe słowo, zapożyczyłam od seeyouat5). Zależało mi na długich odcinkach, użyłam więc do tego celu nóg od ławy.
4. Włóczkę trzeba związać, żeby w trakcie farbowania nie poplątała się. Ja związałam ją w 4 miejscach, ale okazało się to za mało. Co widać na pierwszym zdjęciu:)
5. Nie przygotowałam w żaden sposób włóczki, nie moczyłam, wcześniej nie prałam. Prosto z motka do przewinięcia i do farbowania. Oba motki na raz poszły do miski, jeden na drugi.
6. Przygotowałam barwniki, mieszając ją z wodą (tylko z wodą, bez octu). Nie podaje ile powinno się wziąć barwnika, gdyż to zależy od tego jakie stężenie koloru chcemy uzyskać, najlepiej dodawać po odrobince barwnika i na chusteczce sprawdzać kolory.
7. Potem nastąpił etap polewania barwnikami włóczkę. I tutaj pierwsza uwaga, trzeba pamiętać, że po suchej wełnie barwnik spłynie i raczej wyląduje na dnie miski, niż od razu zabarwi wełnę w miejscu w którym ją polejecie. Trzeba więc włóczce trochę pomóc nasiąknąć barwnikami, delikatnie ją ugniatając, oczywiście w rękawiczkach ;).
8. Włóczkę farbowałam w taki sposób, aby pozostawić puste miejsca "oryginalnego" koloru - na kolejne farbowanie.
9. Po wykorzystaniu wszystkich barwników włóczkę pozostawiłam w spokoju, aż do wyschnięcia
10. ...co nastąpiło następnego dnia. W trakcie schnięcia, włóczka wchłaniała barwniki, co było widać po wodzie, która pozostała w misce - była czysta.
11. W tym momencie skorzystałam z kolejnego tutorialu dostępnego u seeyouat5, wg którego postępowałam już do końca farbowania.
12. Przygotowałam barwnik filetowy, tym razem wodę mieszałam z octem w proporcji 2:1 korzystając z informacji podanych przez seeyouat5.
13. Potem do mikrofali, cykl 2 min na 750wat - 2 min odpoczynku. U mnie wyszło 6 cykli i woda była czysta.
14. I to by było na tyle. Po wystygnięciu, wypłukaniu w płynie do mycia naczyń a potem w płynie do płukania, przewinięciu, włóczka jest gotowa.
15. Nie uzyskałam do końca tego co chciałam. W trakcie farbowania, wśród zielonych zaginął całkowicie niebieski, ponadto nie wiedziałam jak bardzo zielony zmieni swój kolor po farbowaniu w fiolecie. Ogólnie efekt, mimo, iż nie do końca przewidziany to jednak przypadł mi do gustu.
A Wam jak poszło? Podrzućcie linki do Waszych doświadczeń z farbowaniem!
I jeszcze informacja organizacyjna. Serdecznie dziękuję w imieniu swoim oraz Aśkin, wszystkim 10 osobom, które wysłały SMSy, aby oddać głos na nasz blog w konkursie "BLOG roku"! Tym razem nam się nie udało, ale idziemy, jak... cisza przed burzą;)))
Dziękuję Wam jeszcze raz!
Gratuluję rezultatu! Nie takie farbowanie straszne, jak je malują :-)
OdpowiedzUsuńA z wyrażeniem "buchta" spotkałam się na kursie żeglarskim - zwinięcie liny w taki sposób, by nie zagrażała żeglarzom i nie platała sie to właśnie buchtowanie.
Nie takie, poszło łatwo, chociaż dobór kolorów to wcale nie łatwa sprawa.
UsuńCzyli buchta bardzo dobrze oddaje zamiar - włóczka ma się nie plątać:)
jeszcze nigdy nie farbowałam, więc chętnie skorzystam z Twojego opisu w razie potrzeby. Kolorki wyszły bardzo fajne , co z tego będzie?
OdpowiedzUsuńWłóczka już ma swoje przeznaczenie, chociaż brakuje jeszcze paru motków, które trzeba dofarbować. Powstanie z niej męski sweter, wg wzoru Jared Flood "Cobblestone Pullover". W razie różnicy w farbowaniach (spodziewam się, że będzie na pewno) będzie dało się rozłożyć włóczki w taki sposób, że powinno wyglądać dobrze.
Usuńkolor czad! też chcę taki, chyba spróbuję
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie, a tutaj będę na pewno zaglądać
z pozdrowieniami, Ella
Farbowanie fajna zabawa, warto spróbować:)
UsuńWitam serdecznie i pozdrawiam.
Piękna włoczka, naprawdę chylę czoła. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOh dziękuję, taka pochwała z Twojej strony, to naprawdę bardzo dużo znaczy!
UsuńPrzepiękne kolory! Naprawdę jestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba:)
UsuńMoja Imienniczko, zapraszam Cię do siebie na bloga po nominację w Liebster Blog Award :)
OdpowiedzUsuńZa to farbowanie ;-)
z pozdrowieniami, Ella
Dziękuję serdecznie za wyróżnienie:))
UsuńSuper kolorki -podziwiam ja nie mam odwagi farbować !
OdpowiedzUsuńTo bardzo łatwe, zachęcam! :))
UsuńMnie się końcowy efekt bardzo podoba!
OdpowiedzUsuńDziękuję, nie do końca zaplanowany, ale da się wykorzystać:)
Usuń