Jak wiecie, na co dzień sporo dziergam ściegiem brioszkowym i często o nim opowiadam. W dzisiejszym wpisie chcę wyjaśnić, dlaczego nigdy nie pisałam o ściegu patentowym i czemu konsekwentnie używam nazwy „brioszka”, gdy przedstawiam swoje wzory czy pokazuję gotowe prace wykonane tą techniką.
Na zdjęciu powyżej widzicie obydwa ściegi. Do każdego wybrałam inny kolor, ale użyłam tej samej włóczki i tych samych drutów. Czy dostrzegacie jakąś różnicę?
Szczerze mówiąc, jest ona znikoma. Brioszka bywa nieco bardziej wypukła, ale to subtelne i nie daje pewności, że patrzymy właśnie na nią. W dodatku, gdybyśmy oglądały dwie próbki oddzielnie, trudno byłoby zgadnąć, czy to patent, czy brioszka, bo ścieg patentowy również jest dość wypukły.
Zatem w wyglądzie – praktycznie brak większych różnic.
Jednak w rzeczywistości różnica jest i to spora: chodzi o sposób wykonania.
- Ścieg patentowy powstaje poprzez wbijanie się w oczko z poprzedniego rzędu, dzięki czemu narzut tworzy się „automatycznie”, z tak zwanego spadającego oczka.
- Brioszka natomiast polega na świadomym wykonaniu narzutu – nie wbijamy się w oczka poniżej, tylko sami dodajemy narzuty do tych oczek, które ich nie mają.
I właśnie dlatego osoba, która widzi tylko gotowy udzierg, nie jest w stanie jednoznacznie rozpoznać, czy to patent, czy brioszka. My jednak wiemy, co robiłyśmy z drutami w rękach albo na jaką metodę trafiłyśmy w zakupionym wzorze.
A czy Wy, patrząc na to zdjęcie, potrafiłybyście powiedzieć, że zielona próbka to patent, a niebieska – to brioszka?
Przejrzałam swoje stare gazetki (Sandra, Sabrina) i tam używają nazwy ścieg patentowy (lub prostszy półpatentowy) na obie te metody. Ciekawe, z czego to wynikało. To tłumaczenia z niemieckiego, może tam nie rozróżniali.
OdpowiedzUsuń