sobota, 9 marca 2013

... z podróży


Miało być o drutowaniu w Chinach... i jakoś się nie mogłam zabrać za napisanie o tym...
To może tak: sama nic przez ten czas nie udziergałam, więc niczym się pochwalić nie mogę.
Na miejscu zrobiłam rozeznanie jeśli chodzi o włóczki. Same akryle, dość kiepskie, ale drogie, droższe niż w Polsce. Ale to pewnie była specjalna cena dla "długich nosów".
Dzięki temu, że było tam też stosunkowo dużo Rosjan, dowiedziałam się, że dzierganie w Rosji jest bardzo popularne wśród mężczyzn - wielu z nich robi na drugach lub szydełku.
Sama dostałam w prezencie takie oto serce:





Wracając do Chin, robienie na szydełku i na drutach jest dość popularne. Słyszałam nawet, że studentki czasem siedzą i dziergają w czasie wykładów - niestety nie mogłam tego zobaczyć, więc i zdjęć nie ma.
Za to mam takie zdjęcia ze straganem z różnymi wyrobami wykonanymi na szydełku, oraz pań, które szydełkują i sprzedają:





A na koniec jeszcze trochę o tym co się tam nosi.
Przede wszystkim ma być słodko (różnego rodzaju misie, hello kitty i inne postacie z kreskówek królują - i to nie wśród dzieci, ale wśród młodzieży i dorosłych)
To nie sklep z maskotkami - to są rękawiczki :)




misie pojawiały się nie tylko na rękawiczkach, ale też na czapkach, butach,



lub całym stroju.



Drugim nurtem było: wszystko ładne, co się świeci ;-)



Ja sama zostałam posiadaczką "świecącej" czapki... (chociaż to jeszcze nic, były czapki, które miały o wiele więcej świecidełek :-))



Czapka ma dość ciekawy fason, może na następny sezon zrobię sama coś na jej wzór.
Poza tym wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej :)




2 komentarze: